Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tofik83 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 24264.10 kilometrów + około 5000 km poza bikestats. Jeżdżę z prędkością średnią 25.01 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Tak było: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tofik83.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z foto

Dystans całkowity:2224.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:101:21
Średnia prędkość:22.36 km/h
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:54.26 km i 2h 21m
Więcej statystyk
  • DST 60.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 23.23km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pękła mi gumka ;))

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · dodano: 14.08.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj postanowiłem pojechać do pracy na rowerze, ale zaraz po wejściu do piwnicy okazało się, że pękła mi tytułowa gumka - ta, która trzyma sensor licznika na widelcu :/ Ponieważ miałem tylko gumkę recepturkę jakoś udało mi się przymocować ów element do widelca. Udało się to tylko połowicznie ponieważ licznik działał kiedy mu się chciało - dlatego dzisiejszy dystans jak i czas jazdy podane są orientacyjnie...
Po pracy pojechałem przez JPII, wzdłuż Warty do Galerii i dalej przez Zawodzie do ul.Legionów którą dojechałem aż do Srocka. Tu skręciłem na Mstów aby minąć za chwilę w Siedlcu jakiegoś idiotę w ciężarówce przez co musiałem zjechać na pobocze. Kiedy dojeżdżałem do rynku w Mstowie myślałem, że odbywa się tam jakiś piknik bądź inna impreza ale okazało się, że pit stop ma Warszawska Pielgrzymka Rowerowa. Część ludzi już odpoczywała, następne osoby dopiero zjeżdżały; niektóre na skrzypiących rowerach których stan - przynajmniej wizualnie - nie powalał na kolana. Za Mstowem, w Zawadzie, zakręt w prawo na drogę do Małus Wielkich, później minąłem Małusy Małe i w Brzyszowie obrałem kierunek na Olsztyn. Przejeżdżam obok Leśnego i kieruję się na Biakło - atakuje podjazd dwukrotnie, następnie zjazd i podjazd pod Lipówki oraz zjazd z Lipówek i atak na Biakło. Dalej na dół, kawałem przez las i do drogi ppoż, do niebieskiego szlaku, obok Guardiana, przez Dąbie oraz Śródmieście do domu. Aha - zahaczyłem jeszcze o rowerowy na Worcella aby dokupić i założyć pęknięta gumkę :)


:)


  • DST 48.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 24.41km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powoli do Olsztyna

Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 06.08.2014 | Komentarze 0

W związku z tym, że wczoraj byłem w Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa mieszczącego się przy Szpitalu na Parkitce dzisiaj, mimo dnia urlopu, jakaś mocniejsza jazda nie wchodziła w grę. Dlatego potoczyłem się przez miasto do Legionów a następnie obrałem kurs na Olsztyn. Zaraz za rondem obok TRW na koło siadł mi jakiś rowerzysta który jechał za mną aż do samego Brzyszowa - szkoda, że nie rzucił chociażby zdawkowego "dzięki z koło", ale mniejsza o to. Ja odbiłem w prawo na Olsztyn, następnie pojechałem kawałek w stronę Biskupic po czym wróciłem do Czewy drogą ppoż. i niebieskim szlakiem. Dalej obok Guardiana, przez Hutę, Dąbie i Śródmieście do domu.
A teraz będę się chwalił :P
Po 13 latach i ponad 20 litrach oddanej krwi zasłużyłem sobie na taką oto zajefajną filiżankę:



Zachęcam osoby które nie mają żadnych przeciwwskazań natury medycznej przynajmniej do rozważenia honorowego oddania krwi. I tu nieistotna jest filiżanka czy kolejne odznaczenie... -> to niespełna pół litra a może uratować komuś życie... !!!


  • DST 49.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 20.14km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Terenowo i technicznie

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 1

Dzisiaj udało mi się umówić na wspólną jazdę, którą planowaliśmy już od jakichś 3 miesięcy :P , z Edytą i Alkiem !!
Najpierw od siebie z domu kawałek wzdłuż AK i JPII do Mirowskiej gdzie zaliczam terenowy podjazd pod Złotą Górę po czym zjazd w stronę TRW. Dalej Legionów na Górę Ossona w której pobliżu spotykam się częścią Bikeheads:D Dalej atak frontowy pod Ossona (zwycięski) po czym trochę zabawy na singielkach. Przy okazji Alek chciał przetestować swoją nową pompkę więc złapał sobie kapcia; pompka działa ! Później zjazd po czym czerwonym szlakiem na Zieloną Górę gdzie atakujemy 2 podjazdy; niestety na każdym z nich musze lekko butować :/. Dalej Góry Towarne ścieżkami których nie znałem, ale także z potrzebą zejścia z roweru ,zjazd po którym z dumą mogę powiedzieć, że jestem hardcorem :P i kierunek Olsztyn. Podjazd terenowy pod Biakło zakończony sukcesem, zjazd też podobnie jak walka z piaskiem z taką kadencją, że mogliśmy się tylko śmiać :) Powrót do Czewy to standard: p.poż. niebieski szlak gdzie mijamy się z Przemkiem z synem, Guardian, wzdłuż rzeki na Kucelin, przez Hutę na Raków i później do Al. Pokoju gdzie rozjeżdżamy się i dalej już samotnie wzdłuż torów tramwajowych do siebie na 1000lecie.

Żeby nie było, poniżej foto (dzięki Alek):
Podjazd pod Gory Towarne
Podjazd pod Gory Towarne © Tofik83" />


Dzięki za towarzystwo i do następnego !



  • DST 61.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 22.05km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

SKANDIA MARATON LANGTEAM - Kraków

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 10


Podczas Skandii odbywają się coroczne Mistrzostwa Polski Energetykówwięc grzechem byłoby tam nie pojechać. W tym roku pierwszy raz zapisałem się nadystans Medio, ale kiedy przez ostatnie kilka dni widziałem ciągłe deszcze byłem lekko zmartwiony tym, co zastanę w Krakowie. Moje obawy okazały siębezzasadne; na miejscu okazało się, że pogoda jest niezła (tylko wiatr który czasami ‘umilał’ jazdę) i nawet na Błoniach nie ma bajora.



Po rozgrzewce i ustawieniu się w sektorze startowym start wyjątkowo łagodny bo przez Błonia prędkość nie przekraczała 30 km/h (na dystansie mini zasuwaliśmy w tamtym roku ok. 35 km/h) ale zaraz po zjeździe na asfalt gubię bidon… !!! No nic, jadę dalej, pierwszy podjazd pod Lasek Wolski od strony innej niż zwykle to potrzeba mielenia na młynku. Do podjechania całości brakuje mi może z 5-6 metrów –trzeba butować :( Następnie rundka laskiem i wyjazd z niego w stronę autostrady więc w zasadzie po chwili miałem już w nogach 10 km. W międzyczasie jeden z uczestników pożyczył mi bidon, ale...pusty. Musiałem więc zjechać na bufet dla dystansu mini i go napełnić. Szybka pomoc obsługi i jadę dalej. Po przekroczeniu autostrady kawałek asfaltem pod górkę i pod wiatr. Następnie kilka podjazdów terenowych, najczęściej podrobnych kamieniach lub żwirku. I podjazd asfaltowy z prędkością może 4-5 km/h podczas którego byłem świadkiem takiej wymiany zdań:
- ile % ma ten podjazd?
- ku..a nie mam pojęcia, ale pewnie tyle co dobre wino !



W każdym razie ja podjechałem. Dalej szybki zjazd małym wąwozem po błotku i kamieniach –rewelacja !!! Dalej lasami, górkami do najciekawszego odcinka z super widokami ale i prędkościami rzędu 15-17 km/h. W międzyczasie stromy terenowy podjazd który pokonuję jadąc za drobną dziewczyną w wieku może 18 lat (rewelacyjnie płynnie pokonywała każdy podjazd, traciła jednak na zjazdach pokonując je jak dla mnie powoli – ale dobrze, że głowa jej „pracowała”) krzycząc do osób prowadzących żeby prowadzili rowery bokiem. Jeszcze jakiś zjazd, znowu podjazd, przejazd przez jakąś wieś i ciągle nie ma bufetu :/ Ten był dopiero na chyba 47 km – kto to wymyślił? Zatrzymuje się na chwilę, aby zatankować i dalej szybko w drogę – szkoda mi cennych sekund. Jedziemy wzdłuż trasy i przekraczamy ponowie autostradę więc do mety pozostało może około 10 km więc trzeba jechać na maksa.



Wjeżdżamy w Lasek Wolski od strony innej niż zwykle, podjeżdżamy, i podjeżdżamy i…podjeżdżamy. W końcu zjazd… Widząc 3 wykrzykniki średnio się nimi przejąłem bo mijałem je dzisiaj przynajmniej kilkukrotnie i za każdym razem nie bardzo wiedziałem czego dotyczą. A tu się nagle okazuje, że jest sporej wielkości hopka z której lecę dobre kilka metrów ( nie miałem czasu się przeżegnać :P), lądowanie średnie, lekko wypadam z trasy, wypina mi się but i uderzam się kolanem o kierownice :/ No i pociąg w którym jechałem już spory czas mi odjechał a tempo jak dla mnie bylo świetne – jestem zły. Oznakowanie w tym miejscu do bani (poza tym były takie jeszcze ze 2 czy 3 miejsca gdzie na szczęście nie pogubiłem trasy). Jadę dalej sam, nie pozwalając się już nikomu wyprzedzić a samemu doganiając chyba 2 osoby. Zjazdy dla mnie rewelacja ale kiedy widzę wał nad rzeką wiem, że jeszcze kilka minut i będzie meta. Tak teżjest, ostatni kilometr to jazda po Błoniach – istna masakra ale dojeżdżam z czasem 2 godz. 46 min. więc jest dobrze !! Optymistycznie zakładałem 3 godz. a pokonanie trasy (tracąc na pierwszym wodopoju który bym ominął) zajęło mi sporo mniej.



Jestem zadowolony chociaż oznakowanie trasy jak i traktor z broną jadący obok zawodników czy samochody na trasie to kiepska sprawa. O wielkich psach, na szczęście nie głodnych, nie wspomnę…
Było zajefajnie !!!

Wynik:  134/618 OPEN  :))
Mistrzostwa Polski Energetyków 7/30

kolejność zdjęć przypadkowa -> ważne że jakieś są :)

  • Czas 00:55
  • Aktywność Bieganie

Bieganie

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0

Korzystając z weekendu spędzonego na wsi nie mogłem sobie odmówić trochę aktywności fizycznej. Pobiegałem po lesie przy akompaniamencie śpiewającej ptaszyny heh :) Tym razem 55 minut...

a żegnał nas deszcz i żegnała nas tęcza...

Kategoria Bieganie, z foto


  • DST 62.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 22.28km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spontanicznie, terenowo, mocno !

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0

Na sobotę planowałem w miarę spokojną przejażdżkę szosą, ale.. spotkałem kolegę z pracy, wynegocjowałem mu u jego żony czas na rower i umówiliśmy się na godz 15. Jakoś nie bardzo mieliśmy sprecyzowane plany co do dzisiejszej jazdy, ale najpierw skierowaliśmy się przez miasto i Legionów na Górę Ossona. Tutaj trochę zabawy w postaci wjazdów i zjazdów (udało mi się wjechać 2/3 razy..) po czym pojechaliśmy terenowo na Górkę Przeprośną. Tu dość szybko udało się wjechać, a później jeszcze szybciej zjechać :) Skoro dość mocno zaczęliśmy jazdę to głupio byłoby odpuścić więc dalej pojechaliśmy do Mstowa gdzie wjechaliśmy na niebieski szlak więc czekał na nas podjazd pod sady a następnie zjazd do Małus. Dalej ciągle niebieskim przez Turów do Przymiłowic i dalej do Zrębic gdzie zaraz na wyjeździe z szutrowej drogi nieplanowany postój w postaci kapcia u Marcina. Podczas kiedy Marcin zmieniał dętkę ja wykonałem dwie wspaniałe fotografie w jakości "kalkulator" hehe:

Wymiana dętki
Wymiana dętki © Tofik83

Zostaliśmy też „pożarci” przez jakieś dziwne latające ‘coś’. Szkoda tego postoju bo trochę się oziębiło co skutkowało tym, że później nie jechało się już tak komfortowo jak do tej pory.

Przymusowa pauza przed wjazdem w Sokole Góry
Przymusowa pauza przed wjazdem w Sokole Góry © Tofik83

Nie mniej jednak pojechaliśmy czerwonym szlakiem do Olsztyna aby odsapnąć kilka minut na Rynku. Zrobiło się chłodno (i późno) więc przez Kusieta i Brzyszów oraz Srocko pojechaliśmy w kierunku Czewy. Razem dojechaliśmy do skrzyżowania Kilińskiego/Dekabrystów gdzie każdy poejchał w swoją stronę.
Dzięki za wspólne, dość mocne kręcenie. Szkoda, że zawsze kiedy razem jedziemy coś, w sensie awarii, się musi wydarzyć…
Ale zawsze lepszy kapeć niż urwana przerzutka :p

  • DST 87.50km
  • Czas 03:46
  • VAVG 23.23km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

* ) - niepotrzebne skreślić ;)))

Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 28.12.2013 | Komentarze 0

Dzisiejsza jazda była zupełnie nieplanowana. Tzn. chciałem wyjść, ale może na 1,5 godz i wrócić do domu. Niestety jakoś około 1.30 w nocy okazało się, że wracając od rodziny M. nie spakowaliśmy jednej baaardzo ważnej dla kobiety rzeczy. Kiedy się zorientowaliśmy, pierwsza myśl brzmiała typowo po polsku -> „ku..a mać !!!” *

Wtedy okazało się, że trzeba jeszcze raz pojechać w dawne kieleckie. Z pewnych powodów odrzuciłem jazdę autem i pomyślałem, że skoro pogoda jest jak na zimę typowo wiosenna pojadę rowerem. Była wtedy godzina 1.40 więc czekała mnie „nieplanowana 90-tka” *. Nie ma to jak 4 godziny snu poprzedzone świątecznymi % :)

Pobudka o 6.20 i już o 7.15 jestem gotowy do jazdy. Jeszcze tylko włączam lampki i wyjeżdżam. Najpierw wzdłuż AK, następnie JPII do Tesco gdzie przebijam się na drugą stronę DK1 do ul. Mirowskiej. Jadą tą Mirowską do końca podziwiając wręcz bajkowe okoliczności przyrody – nad Wartą unosi się gęsta mgła – aż żałuje, że nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Trudno – może będzie jeszcze okazja… Dalej Górka Przeprośna z założeniem TYLKO wjechania, zresztą takie było założenie na wszystkie podjazdy i o dziwo zostało zrealizowane. Następnie Mstów i kolejne miejscowości – Zawada, Morzesz, Smyków. Problemem od pewnego momentu staje się uciążliwy wiatr wiejący mi prosto w pysk oraz niezbyt wysoka temperatura powietrza. Można się chwilami zasmarkać… Gdzieś w okolicach Św. Anny czeka mnie nieplanowany postój z powody remontu drogi i wahadłowo puszczonego ruchu regulowanego światłami. Aaaaa jeszcze jakiś geniusz chciał wymusić pierwszeństwo koło stacji benzynowej w tej miejscowości ale mu się nie dałem, a co :P

Dalej Ulesie i Luborcza by po dwóch godzinach zawitać w Koniecpolu. Na wysokości tamtejszej Biedronki jestem o 9.16 co oznacza, że jechałem tam około 2 godzin czyli całkiem nieźle. Na przystanku przy wyjeździe z tej miejscowości robię sobie chwilę przerwy aby rozprostować kości. Za miejscówkę obieram przystanek, co uwieczniłem na wspaniałej poniższej fotografii.

Odpoczynek w Koniecpolu

Odpoczynek w Koniecpolu © Tofik83" />

Przy okazji, bez rozmowy z nikim, dowiaduje się, kim jest niejaki Pan Kowalik. Podpowiedź dla tych, którzy doczytali do tego momentu hehe – wystarczy spojrzeć na tablicę z napisem „Koniecpol” aby też zaznajomić się z opinią o w/w J Po konsumpcji batonika i lekkim wychłodzeniu się jadę dalej by za Michałowem pożegnała mnie (nie) pozytywna energia śląskiego. Równo od granicy województwa zaczyna się pięknie wyremontowana szosa J Zawsze przekraczam tam prędkość jadąc autem, tym razem mi to nie grozi. Za Seceminem mijam nie oznakowany radiowóz policji kontrolujący akurat Tira tak brudnego jakby był pomalowany cały naczarno. Za chwilę przejeżdżam wiaduktem nad torami kolejowymi i jadę przez Ropocice, Wałkonowy Dolne a później nawet Górne (tutaj jestem odprowadzany wzrokiem starszyzny ze wsi co podowuje jakieś +2 do prędkości chwilowej hehe) do Krzepina, skąd tajemnym skrótem przez las drogą gruntową dotaczam się do Bebelna. Na tym odcinku zbieram na siebie i rower sporą warstwę błota którą później zmyję z twarzy u mojej przyszywanej cioci i wujka heh JOdnajdujemy zgubę, a następnie po herbatce z cytrynką i drugim śniadaniu jadę do Włoszczowej na pociąg. Tu w końcu mam wiatr w plecy dzięki czemu prędkość chwilowa często waha się w granicach 30 km/h. Jestem mocno zdziwiony kiedy okazuje się, że na dworcu jestem zaledwie 3 minuty przed odjazdem pociągu. Ale najważniejsze jest to, że zdążyłem.

W czystym i pachnącym pociągu okazuje się, że Honorowi Krwiodawcy nie mają ŻADNEJ zniżki za bilet :/ Zostałem więc wprowadzony w błąd na infolinii. Niby głupia sprawa, ale rzuca negatywne światło na polskie koleje. Punktualnie o 13.06 pociąg podjeżdża na dworzec główny w Czewie. Stąd jadę prosto do domu. Po raz kolejny okazało się, że „kto nie ma w głowie ten ma w nogach”*.

Bilet PKP
Bilet PKP © Tofik83" />

Generalnie nie ma co narzekać, jak dla mnie taki kilometraż w grudniu to już jest coś. Nawet niemałe coś :)



  • DST 54.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 25.31km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szaro, smutno, nijako

Niedziela, 24 listopada 2013 · dodano: 24.11.2013 | Komentarze 0

Właściwie ciężko coś napisać bo ta jazda nie wyróżniła się niczym szczególnym. Jazda w nocy przez nieoświetlony las? Wielu tak jeździ. Jazda w siąpiącym deszczu? Nie ja pierwszy i nie ostatni. Że uciapałem się jakąś mazią wjeżdżając do Czewy? Każdy rowerzysta zna drogi wokół Częstochowy.
Ale na 5 minut "sławy" na bikestats nie każdy może sobie zasłużyć hehe :

54 km do "sławy" haha © Tofik83


Aaaa zapomniałbym o trasie:
Czewa -> Kalej -> Wręczyca Wielka -> Blachownia -> Konopiska -> Rększowice -> Nierada -> Brzeziny -> Częstochowa.

  • DST 49.50km
  • Czas 02:14
  • VAVG 22.16km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostał mi się jeno środek :(

Niedziela, 27 października 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj byłem umówiony na wspólne rowerowanie z kolegą z pracy. Założenia mieliśmy całkiem zwykłe – chcieliśmy pokręcić (być może ostatni raz w tym roku w tak sprzyjających warunkach atmosferycznych) trochę w terenie oraz uniknąć przygód takich jak ostatnio kiedy idąc czerwonym szlakiem wzdłuż Warty brodziliśmy w cuchnącej wodzie po same… jajka :P Zaczęliśmy standardowo z Dekabrystów skąd wzdłuż Armii Krajowej i JPII dojechaliśmy do budowanego węzła na DK1. Tu przedostaliśmy się na drugą stronę trasy (w tym miejscu uważam, że temu kto tak „wspaniale” oznakował przejście dla pieszych należy się medal ) i po chwili wjechaliśmy na czerwony szlak. Po chwili niespodzianka numer 1: z ostatniej posesji po lewej stronie wybiegają do nas jakieś 2 kundle i nie wygląda na to, że mają pokojowe zamiary. Udaje nam się obok nich przejść trzymając gazy pieprzowe w rękach :( Dalej bezproblemowo docieramy do Mirowa, atakujemy terenowo Górkę Przeprośną po czym zjeżdżamy z niej również terenowo. Na dole niespodzianka numer 2: okazuje się, że moja przednia przerzutka wydaje jakieś bliżej nieokreślone odgłosy. Ponieważ wydaje się, że wystarczy regulacja na lince po chwili ruszamy dalej. Po ujechaniu kawałka okazuje się, że łańcuch tak trze o ową przerzutkę, że mój rower wydaje odgłos skutera rodem Made In China. Dojeżdżamy więc do najbliższego przystanku PKS w Siedlcu i przystępujemy do działania. Okazuje się, że możliwe jest tu tylko takie ustawienie przerzutki z ustawieniem na stałe środkowej tarczy z przodu żeby dało się jako tako jechać. Towarzysz (hehe) wykonuje większość czynności (dzięki) i już mamy odjeżdżać kiedy spoglądam na swoje przednie koło a tam niespodzianka numer 3: kapeć :/ Obracam rower aby zdjąć koło, wylewam trochę picia z bidonu przez niezamknięty ustnik, uderzam się głową (całe szczęście, że nie zdjąłem ka ka kasku :P) w wiatę przystankową i wymieniam dętkę.
Nasz nieplanowany Pit Stop wyglądał mniej więcej tak:



Jedyne co muszę przyznać to fakt, że przynajmniej było wesoło. Po zmianie dętki jedziemy do Mstowa gdzie wjeżdżamy na niebieski szlak którym dojeżdżamy do Małus. Mieliśmy w planach dotarcie, przez Sokole Góry do Olsztyna ale z racji ograniczonego czasu przez moje problemy techniczno sprzętowe obieramy kierunek na Częstochowę. Na wysokości Góry Ossona zauważmy stojące samochody a Marcin zauważa jakieś Biuro Zawodów, niestety nie mieliśmy już czasu aby podjechać i rozeznać o co chodzi. Szkoda, że wcześniej żaden z nas nie widział żadnej reklamy czy plakatu informującego o tych zawodach. Udziału pewnie byśmy nie wzięli ale popatrzeć zawsze można. Dalej jedziemy do ul. Mirowskiej a następnie dojeżdżamy do 3 Alei. Rozstajemy się na skrzyżowaniu koło OBI. Marcin pędzi do domu a ja dokręcam sobie jeszcze jadąc do Góry Szajnowicza Iwanowa a następnie promenadą do Lasku Aniołowskiego po którym robię rundkę a następnie wracam do domu. Szybka kąpiel i udaje nam się z narzeczoną zdążyć do moich rodziców na obiad… Dobrze, że był schabowy bo po przyjściu z roweru nie zdążyłem nic zjeść...
Do następnego razu kolego ! - ciekawe co nam się wtedy przydarzy…

  • DST 33.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 24.75km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazovia MTB Marathon Skarżysko Kamienna

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 5

Tegoroczną Mazovię w Skarżysku planowałem od dawna. Ponieważ w tym sezonie w tym cyklu nie było mi dane startować poprosiłem Organizatora o jakiś sektor startowy inny niż ostatni. Org przychylił się do mojej prośby i abym nie musiał przebijać się z końca wrzucili mnie do sektora nr… 3 !!! Sektor trzeci to jak dla mnie zawodowcy/kosmonauci więc założenie a’la taktyczne było takie, żeby się z nimi jakiś czas utrzymać a później jechać swoje. Po starcie sektoru od razu zauważyłem, że tempo jest znacznie wyższe niż to, które mogę przez dłuższy czas utrzymać. I chyba tu popełniłem błąd bo zamiast odpuścić i jechać na dobrym (jak na mnie oczywiście) poziomie, chciałem jak najdłużej utrzymać się z tymi „amatorami” :) Utrzymałem się jakiś czas z sektorem 3 (jakiś czas z sektorem 4 bo 3 mi odjechał) tak, że aż zrobiło mi się ciemno przed oczami i byłem tak wycieńczony, że mało co… (to zostawię dla siebie :P ) W każdym razie byłem tam ‘zapieczony’ że niestety pod wpływem chwili postanowiłem odpuścić dystans Mega i pojechać tylko Fit. O trudności ciężko cokolwiek napisać, wszystko zrobiłem z siodełka bez w zasadzie żadnych problemów. Utkwił mi w pamięci jeden świetny techniczny, szybki i niebezpieczny zjazd po kamieniach gdzie łatwo można było stracić kontakt tyłka z siodełkiem i odcinek trasy po korzeniach który poleciłbym osobom które mają łupież – tu z pewnością by się go pozbyły. Po dojechaniu do mety i mocnym finiszu (tak mocnym, że siła odśrodkowa wypchnęła mnie na zewnętrzną część i musiałem się nieźle złożyć aby nie wjechać w barierki) szybkie jedzenie, myjka i… No właśnie i co? I został mi DUŻY niedosyt bo mogłem skręcić na mega, kilka minut odsapnąć, złapać oddech i jechać swoim tempem. No ale trudno, było minęło, czasu nie cofnę. Ale za rok, jeśli Mazovia zawita do Skarżyska, muszę pojechać na mega… Inna opcja nie będzie brana pod uwagę.

Odpowiednia sciezka wybrana © Tofik83


Aha wylądowałem w sektorze nr 5 który chyba oddaje moje aktualne możliwości więc tu nie ma tragedii.
Miejsce 29/66 w kategorii wiekowej i 87/200 open.

Koniec podjazdu © Tofik83