Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tofik83 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 24264.10 kilometrów + około 5000 km poza bikestats. Jeżdżę z prędkością średnią 25.01 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Tak było: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tofik83.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 50.50km
  • Czas 02:53
  • VAVG 17.51km/h
  • Sprzęt KTM Chicago
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

MTB CROSSMARATON -> Piekoszów

Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 13.06.2016 | Komentarze 2

W Piekoszowie, z przyczyn osobisto-sentymentalnych musiałem być. I byłem:)

Chciałoby się powiedzieć – kwintesencja MTB :)  I, jeśli chodzi o trasę to tak było, ale po kolei a raczej tyle ile pamiętam…
Sam start opóźniony o kilkanaście minut ale to akurat nie wina Orga – dostali podobno telefon że jakiś nieplanowany wcześniej pociąg ma jechać, a ponieważ na trasie był przejazd przez przejazd :P podjęto, moim zdaniem słuszną decyzję, o przesunięciu startu. No, ale startujemy. Runda rozjazdowa po asfalcie/kostce brukowej ma jakieś 20 m!! I od razu szuter a dalej bardziej terenowa jazda.

Jeszcze przecięcie drogi asfaltowej, może znowu ze 20m asfaltu i zaczyna się za chwilę jazda wąską ścieżką gdzie mieści się 1 rower i od razu trzeba mielić. Po paru minutach pasowałoby się napić ale okazuje się, że…zgubiłem bidon ;(  Nie wiem który to już raz, ale wnerw był mocny tym bardziej, że trasa długa, ciężka a temperatura wysoka! Dalej wjeżdżamy w normalniejszy teren, tzn zaczynają się długie, ale łatwe technicznie, podjazdy - wszystko do podjechania. Muszę prosić co kilka minut obcych ludzi o łyk picia. Prawie wszyscy dzielą się tym co mają. Myślę sobie, żeby nie jechać teraz za mocno bo bufet dopiero na 20km. Gdzieś po drodze ktoś daje mi bidon 0,5l – wybawca :D Ale jest w nim tylko, czy może „aż” woda. Dojeżdżam do bufetu gdzie muszę się zatrzymać (nie planowałem) i kiedy dziewczyny z obsługi nalewają izotonik ja wypijam ze 2 kubki. Po kilku minutach zaczynam jechać lepiej.

Od bufetu robimy pętlę o długości 7 km która wydawała się tylko podjazdem hehe bo zjazd po piachu więc nie było się gdzie rozpędzić a jeszcze trzeba było dokręcać żeby się nie zakopać. Na 27 km ten sam bufet więc mając na uwadze upał i jeszcze 23 km dopełniam bidon do pełna i zasuwam dalej. Tu mijam się z jednym gościem któremu siedzę chwilę na kole, chcę dać mu zmianę ale mówi że oszczędza siły na jakiś mega podjazd na 30 km. Pomyślałem, że jak tak to może też chwilę odsapnę. No to odsapnąłem i podjechałem niemal gwałcąc się czubkiem siodełka :) Dalej ciągle do góry lub na dół. Mijam ludzi którzy połapali kapcie, jednego zawodnikowi jadącemu przede mną strzelił łańcuch – współczuję i jednocześnie cieszę się, że miałem więcej szczęścia.

Dalej kolejny podjazd, dalej zjazd i okazuje się, że dosyć szybko (za szybko) najeżdżam na zjazd nazywany na forum „zjazdem ś.p. Marka Galińskiego” – usiana dużymi kamieniami porośniętymi mchem i przykryta trawą ścianka w dół. Zdążyłem tylko przesunąć tyłek za siodełko i krzyknąć „o k...a!!!” ostrzegając jadących za mną którzy zaczęli wcześniej hamować. Ja ten zjazd niestety podzieliłem na 3 części: 1/3 zjechałem czy raczej pomiotało mną na kamieniach, 1/3 przeleciałem (przez kierownice na te kamienie) i 1/3 sprowadziłem rower. Tutaj WIELKI minus dla Orga – na całym maratonie nie było żadnej tabliczki z „!!!” która informowałaby o miejscu trudnym technicznie/niebezpiecznym. Widząc takie oznaczenie pewnie wiele osób zachowałoby wzmożoną czujność i nie byłoby później kolejki do punktu medycznego! Ja nie odważyłbym się zjechać - sprowadziłbym rower. Pozbierałem się jednak jakoś i pojechałem dalej, ale już asekuracyjnie na zjazdach. Zresztą niedaleko była kolejna ścianka gdzie wszyscy zbiegali tak, że prowadzone rowery chciały nas wyprzedzić… - tu też powinno być oznaczenie !!! No ale jedziemy dalej aż dojeżdżamy do jakichś schodów na trasie – całkiem serio -> chyba ze 30-40 wysokich stopni będących częścią szlaku pieszego po których rower trzeba było wnieść. No to jakoś wniosłem chociaż przyjemne to nie było. Za jakiś kawałek, gdzieś w okolicach 42 km…bufet którego miało nie być ale okazało się, że dzieciaki z krótszego dystansu pomyliły trasę i pojechały na większą pętlę i to dla nich jak będą wracały.

W tym miejscu kolejny minus – oznaczenie trasy miejscami fatalne, o zamieszaniu z kolorami strzałek nie wspomnę. Wiele osób pomyliło trasę. Mnie się ta sztuka na szczęście nie udała ale to przez przypadek. Gdybym miał nadrobić ze 20 km chyba bym umarł ;) Końcówka częściowo pokrywała się z początkiem – jakieś niewidoczne, bo pod trawą, kocie doły które wytrzęsły wszystkimi niesamowicie. No ale jest meta – czas poniżej 3 godzin i miejsce w 100 daje satysfakcje chociaż pewne zniesmaczenie pozostaje. No ale makaron był smaczny, nawet bardzo !!!

Generalnie poza minusem z oznakowaniem trasy i WIELKĄ wpadką za brak oznaczenia miejsc niebezpiecznych było świetnie. Ujechałem się mocno (na trasie minąłem 2-3 osoby siedzące na trawie; kiedy zapytałem czy jest ok odpowiadały, że to skurcze...) i zadowolony wróciłem do domu. Tylko ręka wyglądała wieczorem (już umyta) tak:


No to teraz wyniki
OPEN mężczyźni  ->  94/193
OPEN OPEN  -> 96/209
M3 -> 38/82

p.s. pozdrowienia dla Renaty!



Komentarze
EdytKa
| 13:47 czwartek, 16 czerwca 2016 | linkuj Opis trzyma w napięciu
Skowronek
| 20:21 środa, 15 czerwca 2016 | linkuj Ładne płytki:))) I mrożący krew w żyłach opis...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa winal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]